Linked in

Blog

29 kwietnia 2023

Kolejne zmiany w OZE, czyli kilka słów o perspektywie…

Perspektywa ma wielowymiarową definicję. Idąc za słownikiem PWN jest to zarówno: „punkt widzenia, z jakiego coś jest przedstawiane lub oceniane”, jak również „to, co się daje przewidywać w przyszłości”,  a także „odległość w czasie umożliwiająca właściwą ocenę zdarzeń” . W branży OZE mamy nowe otwarcie i myślę, że każda z definicji tytułowej perspektywy to odrębny znak zapytania. Z góry przepraszam za jej częste użycie. 😊.

Nowelizacja ustawy odległościowej weszła w życie z dniem 23 kwietnia, a do Sejmu niedawno trafił projekt szerokiej reformy planowania przestrzennego (z założeniem jego przegłosowania do końca wakacji). O pierwszym powiedziano i napisano już wiele. Temu drugiemu wypadałoby co najmniej poświęcić odrębny długi artykuł. Tylko czy w perspektywie szybko zmieniających się wersji ma to sens? Czy wobec tak niestabilnej sytuacji prawnej w obszarze OZE wydawanie pieniędzy na nowe projekty w oparciu o długoterminowe założenia (patrz wprowadzona w trybie nagłym cena maksymalna za MWh) jest racjonalne? Mimo legislacyjnych potworków, kłód rzucanych pod nogi Inwestorom, odpowiedź brzmi TAK! Zielonej fali nie da się zatrzymać i wszyscy zdają sobie z tego sprawę. OZE to przyszłość, bezpieczeństwo i droga do uniezależnienia energetycznego od innych krajów. Rozumie to (prawie) każda strona sceny politycznej, a różnią się jedynie podejściem do szybkości budowania miksu energetycznego w kierunku OZE.

Konsekwencją powyższego jest rosnąca ilość deweloperów, zarówno tych mniejszych, nastawionych na szybką odsprzedaż projektów jak i większych mających ambicje budowy portfeli projektów. Jest zatem popyt, co przy ograniczonej podaży (min. 700m od zabudowy mieszkaniowej przy projektach wiatrowych, ograniczenia KOWR dot. dzierżawy gruntów, możliwość rozwoju projektów głównie na niskich klasach gruntów, wykluczenia form ochrony przyrody i bufory od lasów/szpalerów drzew/wody etc.), powoduje mocną rywalizację inwestorów o grunty. Duzi rolnicy robią wewnętrzne przetargi zbierając szereg ofert z rynku i wybierając wg. nich najbardziej atrakcyjną. Oczywiście to nic złego. Problemem jest jednak to, że głównym kryterium wyboru jest wysokość czynszu dzierżawnego, a nie doświadczenie podmiotu, dobra opinia czy też posiadane zasoby ludzkie i finansowe niezbędne do realnej realizacji projektu. Nadmierne windowanie oferowanych czynszów, szczególnie w fazie operacyjnej (po wybudowaniu projektu) przypomina bezsensowną licytację, która zdaje się pomijać najważniejsze kryterium – czy ten z którym podpisana została umowa, rzeczywiście jest tym który zapewni największe prawdopodobieństwo, że projekt zostanie zrealizowany?

Brakuje w tym wszystkim analizy ekonomicznej, szerszego spojrzenia na projekt i na możliwość jego opłacalnej realizacji na ustalonych z rolnikiem kryteriach. Ten ostatni omamiony obietnicą złotych gór często wierzy, że się uda. Dla mnie trudne jest do zrozumienia jak łatwo obiecuje się właścicielom, że np. na jego gruntach powstanie farma wiatrowa złożona z baśniowej ilości turbin. W ostatnich tygodniach nagminnie dostaję telefony, gdzie ludzie szukają weryfikacji zarówno oferowanych kwot jak również liczby turbin. Na 5ha zwartego obszaru gruntu naprawdę nie da się postawić 3 dużych turbin! A o takich propozycjach słyszałem ostatnio. Problem leży w tym, że rzetelny deweloper, musi się z tymi złotymi górami mierzyć i często musi przegrać, bo nie jest zdolny do przedstawienia konkurencyjnej oferty. Tak jak w polityce, tak i w dewelopmencie OZE mamy do czynienia z populizmem.

Aby skutecznie zrealizować projekt OZE należy pogodzić perspektywy kilku jego głównych Interesariuszy tj.:

  • Dewelopera/Inwestora – który chce zrobić projekt jak najszybciej i na racjonalnych warunkach umożliwiających rentowną jego eksploatację;
  • Właściciela gruntu – który chce, aby instalacja powstała jak najszybciej, ale najlepiej na jego zasadach i windując maksymalnie czynsz;
  • Społeczności lokalnej – gdzie często mamy do czynienia z klasycznym efektem NIMBY (ang. Not In My Back Yard – w wolnym tłumaczeniu: „nie na moim podwórku”), czyli tak wiatraki/PV jest ok, ale niekoniecznie za płotem, chyba, że dobrze zapłacą także i mnie;
  • Władz samorządowych – gdzie gdy idą wybory pojawia się pytanie czy warto wspierać realizację projektu OZE, bo to oczywiście dodatkowe pieniądze z podatków w gminie, ale ryzyko niepowodzenia jest duże;

Każda z grup ma własny punkt widzenia na projekt. Ze swojego doświadczenia wiem, jak skomplikowane jest znalezienie kompromisu. Życzeniowe marzenia o idealnym scenariuszu, w którym każda ze stron jest w 100% usatysfakcjonowana należy odłożyć między bajki. Udane projekty to te, gdzie każdy trochę odpuszcza i zmienia w jakiejś mierze swoją własną perspektywę. 😊

Kamil Koczara
Chief Development Officer
Tundra Advisory