Linked in

Blog

17 lutego 2021

Efekt mrożący w OZE – czy o to chodzi w Informacji Prezesa URE nr 7/2021?

Już nie tylko aukcje, ale także oddolny popyt przedsiębiorstw na pozyskiwanie zielonej energii, spowodował, że gwałtownie wzrosło zainteresowanie budowaniem instalacji OZE (głównie PV), także tych przyłączonych bezpośrednio do sieci wewnętrznej odbiorcy tej energii. Obecne regulacje rynku energii nie przewidują możliwości sprzedawania energii przez instalację OZE przyłączoną do wewnętrznej sieci odbiorcy. Sprzedaż energii jest możliwa tylko wtedy, gdy posiada się koncesję, a koncesji nie można uzyskać nie mając warunków przyłączenia do sieci dystrybucyjnej. W związku z powyższym wśród uczestników rynku zaczęły się pojawiać dodatkowe rozwiązania, które w tej zawężonej przestrzeni próbowały zachować racjonalność i balans pomiędzy interesami inwestorów i odbiorców energii.

Czym więcej ryzyk tym lepiej?

URE dokonało dość ekwilibrystycznej interpretacji tego rodzaju rozwiązań w Informacji Prezesa URE 7/2021 z 10 lutego 2021[1], zbudowanej na tezie, że brak własności aktywów energetycznych przez odbiorcę energii, stwarza przesłankę do możliwej reklasyfikacji stosunków umownych łączących dwa podmioty gospodarcze, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Czyli mówiąc wprost zagroziło, że umowa leasingu (gdzie nie ma przeniesienia własności) może być „be” z punktu widzenia prawa energetycznego. Przedsiębiorca może zatem leasingować wszystkie maszyny, samochody, wyposażenie biura, ale nie może leasingować instalacji OZE, bo grozi to pojawieniem się wysłanników URE, którzy będą wnikliwie oceniać charakter relacji pomiędzy tymże przedsiębiorcą a leasingodawcą.   Ma się rozumieć subiektywnie, bo dalszymi przesłankami oceny będą, charakter formuły cenowej, ryzyka przypisane stronom, a więc nie sytuacje zero jedynkowe. Idąc tokiem myślenia URE zaprezentowanym w Informacji, modelowym sposobem inwestowania w aktywa energetyczne, powinno być wybudowanie instalacji OZE z własnych środków i operowanie ta instalacją przez własnych pracowników, czyli ponoszenie 100% ryzyka przez przedsiębiorcę. A im bardziej się od tych 100% oddalamy, a więc im więcej ryzyk inwestycyjnych i operacyjnych przedsiębiorca chce przenieść na stronę trzecią, tym bardziej realną staje się groźba interwencji URE.

Zapętlające się argumenty

Oczywiście w tej całej ekwilibrystyce chodzi o to, że przedsiębiorca wytwarzający energię na potrzeby własne, nie ponosi wielu kosztów systemowych, naliczanych wtedy, gdy kupuje energię na rynku, w tym kosztów kolorowych certyfikatów. Ponieważ niemożliwe byłoby uzasadnienie, choć kto wie co nas jeszcze czeka, że energię, która powstaje poza publicznym systemem elektroenergetycznym, należy obciążyć kosztami tego systemu, to URE użyło argumentu o omijaniu obowiązku ponoszenia kosztów kolorowych certyfikatów. Problem tylko w tym, że czynnikiem powodującym konieczność ponoszenia tych kosztów jest sprzedaż energii, a nie można sprzedać czegoś samemu sobie. Stąd właśnie pomysł reklasyfikacji umów, żeby udowodnić, że umowa zawarta pomiędzy stronami jest zawarta po to by ominąć regulacje. No i dobrze, klauzule obejścia prawa nie są niczym obcym dla przedsiębiorców, w końcu całe ustawodawstwo podatkowe konsekwentnie poszerza zakres rozumienia czym jest obejście prawa. Tyle tylko, że w tym konkretnym przypadku nie można inaczej ułożyć stosunków umownych, bo mówimy o instalacji OZE, która nie jest przyłączona do publicznej sieci dystrybucyjnej, a więc nie może otrzymać koncesji na wytwarzanie energii, a zatem też nie może w świetle prawa sprzedawać energii, a więc w konsekwencji ponosić kosztów kolorowych certyfikatów.  

O co zatem chodzi?

Instalacje OZE przyłączone bezpośrednio do odbiorcy, a więc w miejscu zużycia energii, wypełniają – jak sądzę – wszystkie kryteria nowoczesnego modelu rozproszonej energetyki. A jednak URE zdecydowało się formalnie wskazać na ryzyko regulacyjne, czyli zapaliło co najmniej żółte światło, które pewnie zaraz zostanie dostrzeżone przez banki, samych przedsiębiorców i te firmy, które umożliwiały szerokie stosowanie tego rodzaju modelu biznesowego. Czyżby więc chodziło właśnie o tytułowy efekt mrożący? Bo jestem przekonany, że w tym przypadku URE nie ma racji, twierdząc, że udział stron trzecich w budowaniu aktywów energetycznych wykorzystywanych na własne potrzeby, jest obciążone ryzykiem obejścia prawa. Na tym w końcu polega chociażby outsourcing wielu usług szeroko stosowany w gospodarce. Zlecam komuś to czego sam nie umiem bądź boję się nadmiernego ryzyka. Dlaczego wytwarzanie energii na własne potrzeby miałoby być traktowane inaczej? Czyżby więc chodziło o zmniejszenie dynamiki rozwoju tego segmentu OZE?

Grzegorz Skarżyński
Dyrektor Inwestycyjny
Tundra Advisory

[1] https://www.ure.gov.pl/pl/urzad/informacje-ogolne/komunikaty-prezesa-ure/9296,Informacja-nr-72021.html, dostęp w dniu 17/01/2021